listopada 14, 2014

Wyszukane w szafie....

Lubicie czasami zaglądać do szafy w rodzinnym domu? Na strych? Do piwnicy? Przeglądać rzeczy, które leżą od lat gdzieś lekko zakurzone, troszkę zapomniane? Odkrywać na nowo to, co znane i zapamiętane z dzieciństwa? Odkrywać rzeczy, których jako dziecko nie odkryliście, bo byliście za mali? Ja bardzo lubię:)

Ostatnia wyprawa do domu rodzinnego, przeglądanie rzeczy w różnych szafkach i znaleziska. Cudne, jedyne, wyjątkowe i na dodatek szyciowe! Chwila zadumy, chwila wspomnień, chwila na poszukanie w głowy momentów, z którymi się kojarzą.....

Maszyna...do szycia....Teutonia - piękna, choć niekompletna i niesamowicie ciężka. Pamiętam babcię pochyloną nad maszyną, pamiętam moje zabawy pedałem, który był w stoliku pod maszyną....Nic więcej nie pamiętam, jakieś tylko zamazane mocno sytuacje, chwile...Kiedy wyciągnęłam tę maszynę z szafki w rodzinnym domu to tak, jakbym skarb znalazła. Nie dość, że stara, wyjątkowa, to jeszcze z bagażem wspomnień. Wciąż ma nawleczoną nitkę.....

Do maszyny mam cały zapas stopek, akcesorii. Obejrzałam ją i zamarzyłam, aby kiedyś usiąść i coś na niej uszyć. Nie jest to niemożliwe, mimo, że nie mam stolika do niej. Dzisiaj wystarczy chcieć....może kiedyś zachcę się tym zająć....Na razie postanowiłam, że już nie będzie leżeć schowana gdzieś na tyłach szafki. Wzięłam ją do siebie. Znajdę dla niej wyjątkowe miejsce w pracowni, którą kiedyś stworzę....


Szuflada w kredensie. Otwieram. Nic w niej nie ma, tylko jakiś wypchany woreczek foliowy. Zamykam. Po chwili jednak ponownie otwieram i wyciągam to zawiniątko. Odplątuję i widzę różne kolory. Duże i małe szpulki. Na nich nici. Pamiętam doskonale te szpulki. Szyła nimi Mama...Dotykam delikatnie, odwijam nitkę z jednej szpulki, drugiej, trzeciej i każdej kolejnej. Oglądam pod światło....Nie znam się
na niciach, ale wyglądają na dobrej jakości. Grubsze i cieńsze. Mocniejsze i....Nie, słabsze nie są. Są naprawdę mocne. nawet te, których używam ja dzisiaj nie są takie mocne. Przekładam te szpulki w rękach i czuję na nich prawie dotyk Mamy....Tak dużo lat minęło od czasu, kiedy widziałam je ostatni raz. Cieszę się, że mam je w domu. Nie sądziłam, że przez tyle lat tak sobie spokojnie leżały w tej szufladzie, którą zamknęłam pierwotnie.

Książek krawieckich i innych handmade, które kiedyś w domu były niestety nie znalazłam. Pewnie już dawno mają swojego nowego właściciela. Nie znalazłam też archiwalnych wydań szyciowych czasopism, choć pamiętam, że były. Szkoda, bo dzisiaj byłabym zachwycona, gdybym je znalazła. No, ale nie da się "chomikować" wszystkiego na zapas, z myślą "że kiedyś może się przydać". Nie oszukujmy się - przez te wszystkie lata mojego dorosłego życia nigdy te szyciowe pamiątki mnie nie kusiły. Były po prostu. Dziś ich nie ma, więc tym bardziej mnie cieszy, że udało się ocalić te, które przetrwały.
Już zupełnie na deser - w wielkiej piwnicy domu rodzinnego mojego Moonsza wypatrzona została maleńka, niezwykła maszyna Singer. Bez stolika, bez oprzyrządowania. Ponoć dziadkowie szyli na niej czapki i kapelusze. Niezwykły egzemplarz. Mimo swojego niewielkiego rozmiaru jest równie ciążka jak jej większa koleżanka. Solidny, metalowy wyrób:) 






Taki niezwykle wspomnieniowo-sentymentalny miałam ostatnio czas. Jeżeli Wy również w swoim życiu przywołujecie wspomnienia to zachęcam do udziału w konkursie. Mało czasu zostało na zgłoszenia, bo tylko do końca dnia 15 listopada 2014. Szczegóły tutaj (klik).

http://www.adelaszyje.blogspot.com/2014/10/wspomnien-czarczyli-jaki-by-ten.html

12 komentarzy:

  1. Też pamiętam moje pierwsze przygody z maszyną :) Zaczynałam od tej babcinej, z pedałem na dole i wielkim (tak mi się przynajmniej wtedy wydawało) kółkiem z boku. Wygląda bardzo podobnie do Twojej :) Też jest czarna, ze złotymi dekorami. Firmy niestety nie pamiętam. Pamiętam jeszcze za to, że to wielkie koło z pedałem łączyła taka długa stara guma, która już sama była niejednokrotnie... zszywana ;)
    Zawsze będzie mi się to dobrze kojarzyło, zwłaszcza, że babcia do tej pory mi przypomina o moich szytych "cudach" ;)
    Co innego dziadek - on ma taką bardziej współczesną maszynę, a mimo to starał się nauczyć mnie szycia dokładnego i... ręcznego :) Z resztą, do dziś zwraca mi uwagę, że "tu mogłabyś odrobinkę poprawić" ;) A najchętniej to sam poprawiłby za mnie...
    Tak sobie myślę, że to szycie mam chyba gdzieś w genach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jako dziecko nie szyłam:) Pamiętam jednak jak szyła babcia. Mam tylko skracała spodnie. Nie szyła ubrań. Zresztą mam wrażenie, że kiedyś w każdym domu maszyna była, bez względu na to, czy ktoś potrafił na niej szyć czy nie:)

      Tak, do tej Teutonii była taka długaśna guma, też ją pamiętam:)

      Usuń
  2. Piękne znalezisko,szkoda że nie mam takiej na strychu,ale za to mam tyle garderoby że nie wiem co z nią robić,na blogu pokazałam żakiet z roku 1973,oczywiście przerobiłam go,sukienki różne fasony każda z innego przyjęcia,bo przecież kiedyś nie było w modzie w jednej kreacji iść kilka razy.Szyłam,szyłam a teraz pozostały tylko wspomnienia,ubrała bym kilkanaście pań.Pozdrawiam.
    Bardzo miły post.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe wspomnienia :) Moja babcia też miała podobną maszynę, bez stolika, na korbkę, też pamiętam jak lubiłam poruszać tą korbką, a babcia szyła. Niestety nie wiem co się stało z tą maszyną, a też chętnie postawiłabym ją sobie jako pamiątkę w pokoju, w którym szyję.
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ skarby! Jak jubilerskie cacka! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Ci za tak cudowny post : ). Też jestem posiadaczką maszyny Singera,takiej przedwojennej,po mojej Babci...Babcię znam tylko z fotografii i z opowieści...zmarła,kiedy moja Mama miała 13 lat...Ta stara maszyna,na której szyłam przez ładnych kilka lat to taki rodzaj łącznika między mną a Babcią...Wzruszyłam się...Pozdrowionka : ).

    OdpowiedzUsuń
  6. Wciąż mam przed oczami moją babcię przy takiej właśnie maszynie. Widok bezcenny i przemiłe wspomnienia z dziecięcych wakacji. Dziękuję, że przywołałaś je w mojej pamięci

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniałe znaleziska. Musi być cudownie znaleźć takie cuda :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja Mama miała kiedyś takiego pedałowego Singera. Nie wiem jak się na niej szyło, bo byłam mała, ale maszyna była śliczna, na pięknej podstawie. Potem Mama kupiła sobie maszynę elektryczną i nie wiem co się z tą starą stało. Wiem co zrobiłabym z nią dzisiaj :-) A rodzinny strych śni mi się czasami :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Adelo,
    Trafiłam na Twoja stronę szukając czegokolwiek o szyciu. Jestem zauroczona i od jakiegoś czasu wchodzę tu regularnie. Podoba mi się strona, zdjęcia i Twoje prace. Wierzyc się nie chce, że szyjesz od roku z kawałkiem. To jest bardzo budujące. Ja też szyję, ale zupełnie amatorsko i na potrzeby domowe. Ale patrząc na Ciebie łapię bakcyla:). Rok temu kupiłam sobie nową maszynę do szycia zastępując starego łucznika z fanaberiami i jestem zachwycona. Ona szyje:). Teraz zainspirowana Twoim zapałem zaczynam się rozwijać. Pozdrawiam serdecznie i jestem:)

    OdpowiedzUsuń
  10. O jakie mi to wszystko bliskie !!! Babcia nad maszyną, zabawy pedałem! i te nici, moje znaleziska też dużo mocniejsze niż współczesne !

    OdpowiedzUsuń

Zaangażowałam się w 100% tworząc ten post. Teraz czas na Ciebie, bo przecież wspólnie tworzymy ten blog, choć ja nim administruję. Będzie mi niezwykle miło, jeżeli:

a) zostawisz komentarz pod wpisem - każde Twoje słowo to dla mnie cenna wskazówka i sygnał, że jesteś ze mną
b) polubisz mój profil na FB - dzięki temu będziemy w ciągłym kontakcie
c) możesz mnie śledzić na Instagram i Pinterest, gdzie oprócz szyciowych tematów pokazuję troszkę mego prywatnego życia, ale uprzedzam - nie robię tego zbyt często (brak odpowiedniej ilości czasu)

Jeżeli ten wpis uważasz za cenny, podziel się nim proszę ze znajomym, udostępnij na swoim profilu w mediach społecznościowych.

TOP