To niesamowite, ale chyba się zakochałam...Znacie to uczucie?
Motyle w brzuchu...Delikatne muśnięcia niby przypadkiem....nieśmiałe spojrzenia...Wydawało mi się, że jestem w tej kwestii stabilna a tu taka niespodzianka. Troszkę jeszcze wciąż w to nie wierzę. Zastanawiam się czy to uczucie to tylko chwilowe zauroczenie, fascynacja, która minie tak szybko jak się pojawiła....Fakt jest jednak faktem.
Zakochałam się bez pamięci w jersey'ach, dresówkach i wszelkiego rodzaju stretch'ach/dzianinach. Wszystko za sprawą moich ostatnich uszytych ciuszków. Kiedyś, dawno już troszkę, uszyłam z porządnej dresówki spodnie dla córki i syna - pisałam o tym tutaj (
klik) i tutaj (
klik). Debiuty ubraniowe to były, więc stres był spory i na głębsze uczucia miejsca nie było. Zresztą naczytałam się, że dresówkę to jeszcze jakoś na zwykłej domowej maszynie się da uszyć, ale jersey'e i stretch'e to już bez ściegów elastycznych czy overloka to się nie da. Zestresowana faktem, że owerloka nie mam, zabrałam się za te dresowe wytwory jak do jajka. Udało się, ale w głowie ciągle tliła się myśl, że jak dzianina to overlok i basta.
Potem powstała piżamka dla córki (pisałam o nie tutaj -
klik) - bez większych problemów technicznych, tzn. nic mi się nie rozciągało, nic mi się nie zniekształciło podczas szycia. Wtedy pierwsze szybsze bicie serca odczułam....Kilka dni temu postanowiłam ponownie się zmierzyć z dzianiną na mej domowej maszynie. Efektem była piżamka dla syna (pisałam o niej tutaj -
klik). Serce me biło coraz mocniej i zaczęłam czuć, że dzianina jest mi bliższa niż mi się wydawało...
Wczoraj z Burdą do maszyny usiadłam...Padło na
model 603 z wydania Burda Moda dla Dzieci 2/2014. Bluzka.
Na zdjęciu w magazynie - dla chłopca. Ja chciałam dla dziewczynki....Przerysowałam. Wykroiłam. Zszyłam. Przód i tył z
dzianinki a'la stretch (nie wiem dokładnie co to jest, ale elastyczne), rękawy z cienkiej dresówki. Takie połączenie mi się niezwykle podobało, takie sobie obmyśliłam i takie być miało. Przymiarka i czas na wykończenie rękawów, dekoltu. Usiadłam i w jednej chwili zdecydowałam, że bluzki nie będzie. Dlaczego i po co? Sama nie wiem, ale poczułam, że doszyta dresówka na dole bluzeczki dopełni moje dzieło i już widziałam w głowie, że z tej bluzeczki może powstać śliczna sukienka codzienna. Nie zastanawiałam się długo...
Jest myśl, jest działanie. Postanowiłam, że falbana-spódniczka nie będzie doszytym zmarszczonym kawałkiem materiału a zrobię kontrafałdy. Napatrzyłam się ostatnio na różnych blogach na śliczne spódnice z kontrafałdami i też chciałam takie kontrafałdy stworzyć. Szpilkowanie, zszywanie - falbana doszyta. Na koniec już wykończyłam ściegiem ozdobnym łączenie bluzki z falbaną-spódniczką, dół spódniczki, rękawy, dekolt.
Całość wyszła całkiem ciekawie. Jedynie ta spódniczka dresowa z kontrafałdami troszkę za ciężka mi się wydaje, ale i tak jestem zadowolona. Jedynie mogłabym się przyczepić do zbyt dużego dekoltu. Taki to jednak model bluzki z dość dużym dekoltem. Na przyszłość będę musiała pamiętać, aby przed wycięciem z tkaniny zmniejszyć zaplanowany przez Burdę otwór.
To, że jest dość duży to jedno, ale to , że ciągle mam kłopoty z wykańczaniem dekoltu to drugie:) Jakoś mi wychodzi, ale nie jestem do końca zadowolona z efektów mojej pracy z odszyciem szyi - elastyczna tkanina i odszycie nie są moją mocną stroną. Niby wiem jak powinnam to zrobić, bo się naczytałam, ale jak przychodzi co do
czego.....
Narzekać jednak nie będę, bo jak na początki ubraniowe to idzie mi coraz fajniej i jestem bardzo zadowolona.
W uszycie tej bluzeczko-sukienki włożyłam całe serce. Zarówno wnętrze jak i zewnętrze wygląda schludnie, co mnie bardzo cieszy. Pod względem estetycznym ten uszytek mnie bardzo zadowala a jak zdążyliście się pewnie zorientować śledząc moje wpisy, nie tylko to, co widać jest dla mnie ważne:)
Tak oto, zupełnie przez przypadek bluzka sukienką się stała. Córka efektem końcowym zdziwiona, Mama zadowolona i kompletnie zakochana...w dzianinach:) Muszę tylko poczekać aż córka do tej dorośnie, bo mimo skrupulatnego mierzenia sukienka jest lekko za duża. Zamówiona jest kolejna, więc uszyję mniejszą:)
Sukienka jest piękna ! : ). Znam to poczucie motyli w brzuchu kiedy coś mi się szyciowo udaje i gdy znajduję wykrój na jakiegoś ciekawego uszytka i gdy trafiają w moje ręce piękne tkaniny...i mogłabym tak wymieniać w nieskończoność : ). Mam po prostu wtedy,jak to mawia moja córka - mega zaciesza : ))). Pozdrowionka ślę : ).
OdpowiedzUsuńFajne powiedzonko ma Twoja córka:)
UsuńBardzo ładna sukienka. Pięknie układa się dół z kontrafałdami.
OdpowiedzUsuńDobrze Cię rozumiem, również kocham dzianiny :)
Cieszę się, że Ci się podoba:) Te kontrafałdy też mi się podobają i mimo, że robiłam/szyłam je pierwszy raz to mam zamiar częściej:)
UsuńJa też jestem zakochana, nie tylko w dzianinach, ale po prostu w szyciu :) Córka na pewno zadowolona - widać to już po pozach, jakie robiła do zdjęć :) Bardzo fajna sukieneczka :)
OdpowiedzUsuń:)))))
UsuńSuper wyszło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńFajna :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNo i elegancko :)
OdpowiedzUsuńJaka piękna! Szkoda że trochę za dużo, ale za to będzie na później :)
OdpowiedzUsuńTylko trochę za dużą. Córka i tak ją nosi, bo mówi, że "kocha ja tak bardzo, że nie może się powstrzymać"
UsuńŚwietna! Jeszcze nigdy nic niczego z dzianiny nie szyłam, może kiedyś spróbuję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Myślę, że warto. Dzianina jest bardzo wdzięczna i milutka.
UsuńOj tak dzianina to świetna materia, nie zawsze oczywiście uległa bo moja maszyna czasem nie daje sobie z nią rady, ale za to jaka wygodna i miła. Sukienka z bluzki wyszła fantastycznie, nie dziwie się, że masz zamówienie na kolejną, sama bym się pokusiła o taki fason, na dodatek bardzo fajna dzianina bazowa, rozświetla szara dresówkę i nadaje klimat
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowo. Ja z dzianiną zbyt dużego doświadczenia nie mam, ale te kilka prób mnie zachęciło do dalszych:)
UsuńPrześliczna, świetny pomysł :-)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo dziękuję.
UsuńZaglądnęłam tu jakiś czas temu i nie mogę się oderwać. Świetne rzeczy szyjesz. A ta sukieneczka wyszła na prawdę cudnie. Pozwolę sobie zostać na dłużej ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZapraszam, zostań i rozgość się. Przepraszam, że tak późno odpowiadam, ale drzwi szeroko otwieram. Miło mi, że chcesz zostać:)
UsuńWow! Ale piękna sukienka! Sama bym taką mogła mieć :) A co do miłości do dresówek i dzianin- mam to samo :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Tak się cieszę, że sukienka się podoba:)
UsuńWyszla rewelacyjnie. Ja tez jyz spodkalam sie z zbyt duzym dekoltem w jednej z burdowych tunik . ZAPRASZAM DO MNIE :))
OdpowiedzUsuńDziękuję. Dekolt za duży jako taki nie jest, bo w oryginalnej bluzce wygląda ciekawie. Ja po prostu wolę ciut mniejsze. Zajrzę do Ciebie na pewno jak ogarnę spore zaległości na blogu.
Usuń