Po wielu, naprawdę wielu miesiącach marzenia i dumania o owerloku, stałam się chwile temu jego posiadaczką. Nie planowałam zakupu akurat teraz i akurat tego owerloka, ale los sprawił, że Singer pojawił się w moim szyciowym pokoju. W miarę dobre opinie i atrakcyjna - jak na owerloki- cena sprawiły, że mój opór do inwestycji tej maszyny został zminimalizowany.
Pomimo wielu wątpliwości, które tłoczyły się w mojej głowie po zakupie (przeczytacie o nich tutaj -
klik), postanowiłam, że zostanie w moim domu. Jakie pierwsze wrażenia po kilku tygodniach użytkowania? O tym kilka słów w dzisiejszym wpisie. Nie będzie to kompleksowa recenzja a jedynie moje subiektywne odczucia. Więcej na jego temat napiszę w przyszłości i postaram się odpowiedzieć na Wasze pytania odnośnie szczegółowej obsługi (jak nawlec nici, jak szyć, jak konserwować, itp.).
Wygląd
Jest ładny - tak w skrócie :) Już w sklepie zaglądałam do pudełka i pierwsze wrażenie było pozytywne. Solidny plastik, ładny wygląd ogólny. Niewielki. Mnie bardzo odpowiadają jego kompaktowe rozmiary, ponieważ nie zajmuje dużo miejsca na blacie. Ponoć nie jest ciężki, bo tylko 7 kg, ale moim zdaniem czuć go w ręce podczas podnoszenia, przenoszenia. Pewnie w porównaniu do innych owerloków jego waga wypada pozytywnie, jednak jeżeli się spodziewamy lekkości jak w tradycyjnej maszynie np. Silvercrest czy Malwina 2070, to tutaj jej nie znajdziemy. Metalowy mechanizm owerloka swoje waży i ważyć musi.
Nawlekanie nici
Bałam się tego strasznie. Naczytałam się o problemach z nawlekaniem nici, że z gruntu do tej czynności byłam nastawiona źle :) Po rozpakowaniu maszyny z pudełka i otwarciu pokrywy spojrzałam i pomyślałam
"O rany, jak ja to nawlekę?".
Uspokajam jednak wszystkich, których przeraziło to, co napisałam chwilę wcześniej. Nie taki jednak diabeł straszny :) Instrukcja w rękę i krok po kroku wykonałam czynności w niej opisane. Owerloka nawlekłam za pierwszym razem, więc naprawdę nie jest tak źle. Sam proces nawlekania naprawdę nie jest trudny. Poza instrukcją w formie książeczki producent postarał się i schemat nawlekania nici umieścił tuż pod pokrywą maszyny, zaznaczając jednocześnie odpowiednie miejsca kolorowymi kropkami - kolor kropki odpowiada kolorowi pokrętła, więc wiemy które miejsce jest dedykowane której nitce. Dołączona do zestawu pinceta (penseta?) pomaga w tej czynności. Moim zdaniem opinie o problemach z nawlekaniem tego konkretnego owerloka Singer są przesadzone. Oczywiście bez instrukcji wykonanie tej czynności byłoby trudne za pierwszym razem, ale właśnie od tego są instrukcje, aby pomóc. Sama instrukcja dołączona do maszyny jest przejrzysta, napisana zrozumiałym językiem - naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Teraz nawet kiedy zmieniam kolor nici to nie robię tego przez dowiązywanie nitek a.......nawlekam od podstaw, bo tak jest dla mnie szybciej.
Ustawienia naprężenia nitek
Nie wiem czy jestem szczęściarą, ale ten etap również wykonałam bez problemu. Po nawleczeniu nitek ustawiłam pokrętła tak, jak zalecano w instrukcji. Po próbnym szyciu dokonałam korekt w naprężeniu i jest ok. Zmiana materiału, ponowna lekka korekta i szyje jak szyć powinno. Skorzystałam z przeczytanej gdzieś sugestii, że na pierwsze regulowanie owerloka warto skorzystać z czterech różnych kolorów nici. Ja tak zrobiłam. Dzięki temu szybciutko się zorientowałam, która nitka jest za luźna i mogłam bez problemu skorygować ustawienia. Teraz już, jak jest potrzeba to koryguję delikatnie ustawienia, które mam na stałe ustawione i wszystko działa jak należy.
Szycie
Samo szycie to naprawdę przyjemność. Pięknie ucina materiał, pięknie obrzuca, zszywa, roluje, itp. Nie miałam i nie mam (tfu, tfu) problemów z szyciem na owerloku. Wręcz przeciwnie, szyje mi się niezwykle przyjemnie. Nawet na łukach daję radę, choć wcześniej czytałam, że to trudne zadanie. Podkładam pod stopkę materiał i siiuuuuuuuu.....zszyte, obrzucone, ucięte :) Bosko!
Tego oczekiwałam po owerloku - wygody podczas szycia. Przy ściegu czteronitkowym wzmocnionym nie muszę już używać zwykłej maszyny. Wygoda, wygoda, wygoda i znaczna oszczędność czasu, odczuwalna szczególnie podczas szycia materiałów typu dzianina. Owerlok sprawił, że zaczęłam czuć chemię do szycia ubrań. Wcześniej wzbraniałam się przed tym. Ilość czasu jaką spędzałam na uszycie jednej, prostej rzeczy była niewspółmierna do efektu. Oczywiście miałam satysfakcję z tego, że uszyłam spodenki, sukienkę, bluzę czy coś innego, ale to była tylko satysfakcja z niewielką dozą przyjemności. Teraz to się zmieniło....Zaczynam odczuwać tę przyjemność z szycia ubrań, bo szycie na owerloku naprawdę skraca proces tworzenia i umila proces szycia. No i te pięknie wykończone brzegi tkaniny....równiutkie....ślicznie obrzucone.....Ach....
Oczywiści owerlok pomocny jest nie tylko podczas szycia ubrań. Wszędzie tam, gdzie potrzeba obrzucić brzegi - owerlok będzie pomocny. Do tego możliwość marszczenia materiału, rolowania brzegów tkanin, itp. Wiele możliwości i wiele zastosowań. Zdaję sobie sprawę, że pewnie są lepsze modele, bogatsze w możliwości, ale jak dla mnie Singer jest wystarczający....na razie..... Ścieg drabinkowy przydałby się czasami, ale go nie mam, więc staram sobie radzić inaczej.
Moim zdaniem owerlok to fajna i niezbędna maszyna, ale czy jest coś, co mnie w moim Singerze denerwuje? W zasadzie niewiele, ale jednak:)
Po pierwsze - stopka a raczej ilość miejsca pod nią. Niewiele tego miejsca jest. Bywa, że chcąc zszyć jakąś grubszą warstwę tkanin muszę się mocno natrudzić, aby zmieściło mi się wszystko pod stopką. Uważam ten element za najbardziej odczuwalną niedogodność jaką mój owerlok ma. Da się jednak z tym szyć (żyć) i im dalej w las, tym lepiej sobie radzę z taką jego...hm....wadą?
Nawlekanie nici, choć dla mnie jakieś trudne i skomplikowane nie jest, to nie lubię tego, że jest dosyć małe pole operacyjne do nawlekania igieł. Bez pensety nie udaje mi się tego zrobić. Palce mam za grube? Chyba nie :) Wydaje mi się, że to taka uroda owerloków, choć oczywiście doświadczeń z innymi modelami nie mam i tak tylko sobie to wytłumaczyłam. A może to ten tak ma.....
Muszę też potwierdzić część opinii, które czytałam wcześniej. Owerlok Singer 14SH754 jest dość głośną maszyną, choć czytałam, że bywają ciche. Mój Singer do cichych na pewno nie należy. Nie jest to oczywiście
dźwięk, który powoduje ból głowy, ale szycie na nim, gdy wszyscy już śpią raczej nie wchodzi w rachubę.
Turkocze jak traktorek :) W porównaniu do zwykłej maszyny jest to odczuwalna różnica
dźwiękowa.
Singer nie posiada również pojemnika na ścinki. Nie potrafię jednoznacznie powiedzieć czy to wada czy zaleta. Pewnie gdyby taki pojemnik był na wyposażeniu, łatwiejsze byłoby utrzymanie w czystości miejsca, w którym szyję. Owerlok ucina materiał podczas zszywania ściegiem czteronitkowym, więc ścinki są. Opadają u mnie łagodnie na stół. Zgarniam wszystkie po zakończonej pracy i wyrzucam. Nie mam wrażenia, że robi mi się wielki bałagan. Ot, jedna czynność więcej do wykonania. Czy to wada? Odpowiedzieć sobie na to pytanie musicie sami, bo każdy z nas ma inne potrzeby w tym zakresie.
Czy zatem bez owerloka da się szyć? Oczywiście, że się da. Szyłam dwa lata bez owerloka, więc wiem, że nie jest niezbędny. Teraz jednak też wiem, że owerlok może pomóc w szyciu, dlatego choć się bez niego szyć da, to polecam dążyć do tego, aby móc szyć lepiej, łatwiej, przyjemniej....z owerlokiem :)
Pozdrawiam
Dziękuję za ten wpis, rzeczywiście nawlekanie nitek na pierwszy rzut oka przeraża , ale tak jak mówisz, od czego jest instrukcja ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Dorota
To tylko tak wygląda, ale trudne naprawdę nie jest
UsuńZachęciłam się, oj, zachęciłam. Może kiedyś się trafi:).
OdpowiedzUsuńKiedyś na pewno!
UsuńJa mam Brothera 1034 i podpisuje się pod tym co napisałaś :) oprócz pojemnika na ścinki - mój standardowo go nie miał i mi to bardzo przeszkadzało. ścinki mi wszędzie fruwały bo to albo rękawem bluzki zahaczyłam przy szyciu albo uszytkiem - przyczepiły się spadały na podłogę itp.. a jeszcze jak miałam jakąś podkładkę materiałową pod overem to już w ogóle ciężko było je sprzątnąć. Dlatego szybko dokupiłam pojemnik ns ścinki i jest duuuużo lepiej (tzn czyściej) :)
OdpowiedzUsuńCo do łuków - no właśnie.. nie miałam świadomości że są "trudne" :) i przy pierwszym nie wyrobiłam na zakręcie :P a tutaj niestety każde potknięcie drogo kosztuje bo materiał zostaje ścięty i za bardzo nie ma jak poprawić.. przy drugim łuku już byłam mądrzejsza, zwolniłam, a na ostrym zakręcie przejechałam ręcznie kręcąc kołem. Ja jeszcze zabiezpieczam trochę ścięg overa stębnówką bo jednak mam obawy że bez ryglowania to nie będzie zbyt trwały
:)
UsuńPodoba mi się, że nie silisz się na profesjonalną opinię i wielce fachowe słownictwo, bo dużo lepiej czyta się subiektywne odczucia codziennej użytkowniczki. Na dodatek poparte dowodami rzeczowymi :) Dla mnie jest to najbardziej wiarygodne źródło.
OdpowiedzUsuńOwerlok nie jest mi potrzebny (tak myślę), ale gdybym miała go w planach, takie właśnie opinie chciałabym czytać :)
Nie silę się, bo przecież ja się na tym nie znam i profesjonalistką nie jestem. Opisuję to, co czuję, jak odbieram szycie na tym sprzęcie. Każdy z nas może mieć inne doświadczenia i odczucia z użytkowania maszyny.
UsuńAjajaj. Znowu ten overlock. Powinnam się pohamowac i tu nie wchodzić jak wyświetlił mi się tytuł, ale moje wewnętrzne ja chciało to przeczytać i znowu o nim myśleć. Powtarzam sobie jeszcze trochę, jeszcze trochę i w końcu kupie.
OdpowiedzUsuńDzięki za motywację :)
:)
UsuńZakup owerlocka jest wciąż w sferze moich marzeń, ale model, który opisujesz jest w kręgu moich zainteresowań, zarówno ze względu na markę (aktualnie szyję na maszynie Singera), jak i atrakcyjną cenę. Bardzo przydatny opis! :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dostrzegasz ten wpis, jako pomocny. Powodzenia!
UsuńCzytam, czytam.... już myślę-tak kupie!... i wtedy piszesz: Turkocze jak traktorek... :( i znów nie wiem... kupić.. nie kupić...
OdpowiedzUsuńNa pytanie musisz sobie odpowiedzieć sama. No turkocze :)
UsuńTeż mam ten model od kilku miesięcy i podobnie jak Ty, nie żałuję zakupu ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPewnie, że da się bez niego zyć, ale co to za życie :). A tak na poważnie, całe lata obchodziłam się bez overlocka. Wystarczył zygzak i wszystko dało się zrobić. Ale od czasu gdy mam overlock, wszystko wydaje się szybsze, łatwiejsze i ładniej wykończone :) Pozdrawiam i życzę cudownej współpracy z nowym nabytkiem.
OdpowiedzUsuńOj, dobrze piszesz:)
UsuńWspaniale się Ciebie czyta :)
OdpowiedzUsuńJa dopiero marzę o szyciu, zaczynam podejmować pierwsze próby więc daleka droga przede mną, ale mam nadzieję, że i do owerlok'a kiedyś dojdę! :)
Pozdrawiam serdecznie!
http://fashionbykg.blogspot.com/
Mam tego overloka i na początek również go polecam. Odnośnie stopki i szycia grubych materiałów to jest taki myk na górnej pokrywie z odkręcaniem śruby by zmniejszyć jej docisk. :)
OdpowiedzUsuńZnam ten myk, ale i tak miejsca jest hm...niewiele :)
Usuń