Moje pierwsze próby maszynowe polegały na przeszywaniu kawałków materiałów, aby nauczyć się panowania nad szybkością szycia, uciekającym materiałem, dociskiem pedału. Kiedy uznałam, że jakoś na tym panuję zabrałam się za naukę wszywania zamków. Wielce pomocny okazał się youtube. To tam znalazłam filmiki instruktażowe jak wszywać zamek. Wyposażona w wiedzę teoretyczną postanowiłam spróbować. I pierwsze trudności - nie mam stopki do zamka krytego, która pokazywana była w instruktażu. Druga trudność - nie mam zamka krytego tylko zwykły. I co zrobić? Próbować oczywiście wykorzystując to, co jest:)
Muszę przyznać, że nauka wszywania zamków poszła mi jakoś szybko. Przy trzecim zamku wreszcie uzyskałam efekt, który na razie mnie zadowolił. Zachęcona postanowiłam uszyć kosmetyczkę wg instrukcji znalezionej na jakimś blogu. Przepraszam, nie podam który blog był moją inspiracją, ponieważ wtedy sobie go nie zapisałam a dzisiaj nie potrafię znaleźć. W każdym razie kosmetyczka jest - z małymi niedomaganiami, ale jest:) Oto efekt:
Kosmetyczkę wykonałam ze starego obrusu i owaty. W środku podszewka z tego samego materiału.
Moje pierwsze zastrzeżenia do własnego wykonania:
- Podszewka "wcina" mi się w zamek - myślę, że w kolejnej będę musiała materiał przy zamku przeszyć właśnie po to, żeby nie był taki podatny na "wciąganie"
- Nie podoba mi się wykończenie boków. Przez to, że kosmetyczka jest z owatą to w części, gdzie jest szycie z zamkiem podczas zszywania kosmetyczki było bardzo grube i jakoś tak te rogi przy zamku nie wyglądają ciekawie. Jak zszywać, żeby było lepiej? Może ktoś podpowie zanim ja do tego dojdę...
- Nie sądziłam, że przeszywanie materiału z owatą jest takie kłopotliwe.
Utrzymanie lini prostej, to dla mnie wyzwanie, ale myślę, że całkiem
dobrze sobie z tym poradziłam.
Stworzenie pierwszej, własnej kosmetyki dało mi tyle energii, że dzisiaj w zasadzie codziennie coś nowego staram się przećwiczyć, aby wiedzieć, jak szyć. W kolejnych wpisach postaram się pokazać rzeczy, które udało mi się stworzyć. Jak na zupełnego laika maszynowego uważam, że jest dobrze. Pierwsze koty za płoty. Jeszcze miesiąc temu nie sądziłam, że kiedykolwiek coś uszyję a dzisiaj mam w domu już kilka "samouszytek", z których jestem dumna. Mój apetyt rośnie:)
Czyli pierwsze koty za płoty...:)
OdpowiedzUsuńNo dokładnie:) Dziękuję i zapraszam częściej.
UsuńSuper bardzo ładna i kolorowa :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba Vayle. To bardzo miłe. Pozdrawiam
Usuń