Spódniczka, którą dzisiaj Wam pokazuję, w planach nie miałam. Powstała spontanicznie wczoraj wieczorową porą. Spojrzałam na leżący w szafie materiał w groszki, który miał być na sukienkę (materiał z końcówek, ma troszkę skaz, ale kto by tam to zauważał) i szybko zdecydowałam, że będzie na spódniczkę. Spódniczkę z półkola....dla córci....Bardzo podobają mi się takie spódniczki z koła lub z połowy koła. Są takie lekkie, dziewczęce, zwiewne. Nigdy wcześniej takiej nie szyłam...
Do rysownia musiałam już skorzystać z pomocy męża i pierwsza trudność. Nie wiem, co to za materiał, ale jest taki lejący, że podczas rysowania na nim, "jeździł" po całym stole. Moja dłoń z dłonią męża jakoś temu zaradziła....
Chwyciłam nożyczki w dłoń i....dobrze, że postanowiłam sprawdzić jeszcze czy długość spódniczki będzie odpowiednia...zmierzyłam centymetrem i klops. Moje wyliczenia może i w zamierzeniu były prawidłowe, ale w praktyce takie nie były:) Mała korekta, ponowne rysowanie i cięcie.
No nic, sprułam pasek, sprułam wszyty zamek...wyprasowałam i od nowa. Po drodze troszkę się pozłościłam sama na siebie, bo podczas prucia materiał w miejscu prucia się zniszczył. Delikatny jest bardzo.....
Wszywam zamek - kryty w zamierzeniu. Wszywam w jeden bok, wszywam w drugi bok...Wrrrrrr!!!! Znowu to samo! Z krytymi zamkami tak mam, że zazwyczaj jedną część wszyję dobrze a drugą źle. Myli mi się prawa strona zamka krytego i o ile pamiętam, która to prawa strona przy wszywaniu jednego boku o tyle przy doszywaniu drugiej strony już zapominam.....Prucie....Który to już raz przy tej jednej, małej spódniczce?
Kolejne podejście do zamka. Zaznaczam sobie nawet nitką, która strona to prawa....wszywam....Uffff! Udało się. Zamek się zapina, jest dobrze. Teraz czas na zszycie spódniczki od dołu do zamka. Nigdy tego nie robiłam. Złożyłam materiał, ale jak to zszyć, żeby wycelować w szew po wszywaniu zamka? A może wcale nie trzeba celować w szew po wszywaniu zamka? Mądra książka w ruch, czytam i niby wiem.....Szyję, odwracam na prawą stronę, patrzę i.....aaaaaa!!! Źle!!! Pruję.....czytam....szyję.....pruję.....szyję.....tak ze 4 razy. Masakra, co?:) Wreszcie jakoś się udaje, ale przyznaję się, że nie wiem jak mi się to udało. Profeska to nie jest, ale mnie na razie zadowala. Zresztą byłam już tak zmęczona tą z pozoru łatwą spódniczką, że chciałam ją skończyć:) Jak najszybciej skończyć!
Do mojej spódniczki pozostało mi jeszcze tylko kupić odpowiednie guziki:) Córka zadowolona a to najważniejsze. Zamówiła już taką, tylko do ziemi w kolorze fioletowym i w gwiazdki, i.......
A oto moje dzieło w całej okazałości. Jak dla mnie za długa, ale za nic nie mogłam namówić córki to skrócenia. Chciała taką a najlepiej jeszcze dłuższą....Cóż, Klient nasz Pan:) Kołuje się, ładnie się układa. Klientka zadowolona.
Mała spódniczka - wielka przygoda! ;-)
OdpowiedzUsuńI grochy, i się kołuje - pełnia szczęścia :) Pamiętam, że szyłyśmy spódniczki z półkola na dziewczyńskich lekcjach ZPT w podstawówce, a pracownia była zaopatrzona w maszyny napędzane siłą nóg- nie wiem, jak nam się to udało! Bo teraz po Twojej "dramatycznej" relacji chybabym się nie odważyła, jesteś królową cierpliwości :)
Odważaj się, odważaj:) U mnie wyszła dramatycznie, bo założenia miałam błędne:) Nie, w zasadzie plan był dobry tylko wykonanie niedopasowane do planu:) Druga już pójdzie mi raz, dwa - migusiem:) Tobie też, tym bardziej, że masz już prototyp za sobą:)
UsuńPrototyp powstał ze ćwierć wieku temu, miałam chyba prawo zapomnieć, nie? ;-P
UsuńNo tak, miałaś:) Czas zatem odświeżyć sobie pamięć i uszyć sobie, komuś spódniczkę z polowy koła:)
UsuńHaha... ale bym się naklęła na Twoim miejscu :) Ale przy takich bolesnych projektach uczymy się najwięcej. Efekt końcowy super! I teraz każda następna będzie bułką z masłem :) A co do szycia boku po wszyciu zamka - nie mam pojęcia, jak to robić, zawsze się przy tym pocę i efekt jest ... jako taki, ale wolałabym lepszy. Gratuluję!!!
OdpowiedzUsuńAha, mi przy podkładaniu spodu takich sukienek życie ratuje stopka do podwijania. Kosztuje ok. 10-15 zł, a roboty przy niej prawie nie ma.
Usuńoooo, taka stopka....muszę się rozejrzeć....
UsuńHehe! Kolejne koty za płoty! Brawo! Najbardziej utożsamiłam się z fragmentem o tym, żeby jak najszybciej skończyć :))) Mam bardzo często tak samo i faktycznie to, co niby łatwe, robi największe psikusy :) Niestety na zadane pytanie się nie wypowiadam, bom cieniutka w te klocki :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, czasami te z pozoru najprostsze rzeczy stają się takie kłopotliwe w wykonaniu:)
UsuńNo niezla jazda- jesli chcesz na gumce to kup szeroka gume,zmierz po rozciagnieciu i masz wymiar gory,a dol najlatwiej obrzucic zygzakiem i zawinac na 0,5 cm i ostebnowac przy krawedzi,jak zaprasujesz to nie powinien sie odwijac.Gume w/w zszywasz w okrag przykladasz do talii i po rozciagnietej szyjesz jak chcesz to moze byc widoczna jako pasek ,a taka 2,3 cm to zawijasz do srodka i przyszywasz fajny brzeg na gorze sie robi,ale jak bardzo szeroka spodniczka to moze powstac kilka faldek- zgina po sciagnieciu sie gumy-mam nadzieje,ze pomoglam pozdrawiam Ewa ze swietokrzyskiego :-)
OdpowiedzUsuńSuper, dziękuję za podpowiedzi:)
UsuńSzycie uczy cierpliwości,najważniejsze to się nie poddawać,jak mówią trening czyni mistrza.Ja osiemnaście lat temu skończyłam technikum odzieżowe,a i tak większości myków szyciowych uczyłam się sama,metodą prób i błędów i uczę się cały czas bo lubię,bo chcę,bo ogromnie cieszy mnie,że z każdą kolejną uszytą rzeczą rozwijam umiejętności.Mam nawet takie szyciowe motto,że jeśli czegoś nie można uszyć,to znaczy,że to nie istnieje,więc trzeba to wymyślić:).Pozdrawiam serdecznie i gratuluję spódniczki,szkoda,że moja zbuntowana nastolatka już takowych nosić nie chce.
OdpowiedzUsuńMoże by się dało tę nastolatkę przekonać:))))))
UsuńSliczna spodniczka :) Napracowalas sie baardzo duuzo ,ale trening czyni mistrza :)Suuuper spodniczka :) Fajnie ,ze sie nie poddalas i uszylas ja do konca :) Pozdrawiam Cie Serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNo nie poddałam się:) ale dawno tak sobie sama nie skomplikowałam prostej z pozoru pracy....
UsuńPodziwiam! Rzuciłabym w kąt po trzecim pruciu.:)
OdpowiedzUsuńSpódniczka wyszła śliczna i najważniejsze, że się podoba.
Trochę szkoda, bo nie ze spódniczkami raczej sobie nie poeksperymentuję...za to męczyłam się ostatnio ze spodniami alladynkami dla syna, które z alladynkami w końcu nie mają wiele wspólnego;)
Oj, na pewno coś z alladynek mają:)
UsuńPięknie wygląda ta spódniczka. A do tego w groszki to już w ogóle dla mnie wygrywa!
OdpowiedzUsuńDziękuję, ja też lubię groszki....
UsuńJeśli dobrze rozumiem Twój problem z szyciem zamka, to nie zaczynaj zszywać spódniczki od samego dołu, zacznij kilka centymetrów przed zamkiem, wtedy równo wyjdzie, a później odwróć i szyj w dół od miejsca gdzie wcześniej zaczęłaś. Mam nadzieję, że pomogłam, pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za pomoc:) Przyznaję i przepraszam - nie rozumiem....ale to pewnie dlatego, że ja muszę widzieć żeby wiedzieć....słowo pisane w szyciu do mnie słabo trafia....
UsuńUśmiechnęłam się od ucha do ucha czytając cały opis twórczego wieczoru ;))) Bo się łączę w bólu - zgrałyśmy się chyba co do godziny - tyle, że ja mordowałam na maszynie, w tym samym czasie, wiązania do letniej bluzki.Dawno się tyle nie naprułam. Materiał delikatny - czekałam tylko aż zrobi się dziura i na koniec tego dramatu siądę na podłodze i zacznę płakać ;))))) Obie jednak wyszłyśmy bez szwanku - jak widać.Bluzkę swoją zaś muszę obfotografować i niedługo pokażę.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńUdało się:) Czekam na Twoją bluzkę:) Pozdrawiam
Usuńjaaa,też bym chciała tak potrafić !
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą - siadaj do maszyny i działaj
Usuńo Mamo! jak czytam o tym pruciu, to aż mi się słabo robi!!!!!
OdpowiedzUsuńnienawidzę pruć,... to mój dramat życiowy! ;p
ale spódniczka wyszła nieźle, Córeczka zadowolona, a dlatego nie dała obciąć, bo pewnie chce być królewną w długiej sukni (a ta jest jeszcze za krótka!) :))))))
trzymam kciuki za kolejne własnoręcznie uszyte ubrania! :D
pięknego dnia :)))
Karola - dokładnie tak! Suknia ma być długa, bo chce być królewną:)
Usuń