Kiedy kilkanaście dni temu podjęliśmy decyzję z Moonszem, że Dzień Dziecka spędzimy właśnie we Wrocławiu, postanowiłam uszyć dla siebie sukienkę a nawet włożyć czerwone szpilki.....Ostatecznie wysiadając z samochodu na parkingu, nie miałam sobie ani szpilek, ani sukienki. Ba! Miałam wygodne, bezpieczne spodnie.....Sukienka uszyta w sobotni wieczór (specjalnie na wyjazd do Wrocławia) została w domu...
czerwca 01, 2015
Czas na zmiany... burda krok po kroku, Burda Szkoła Szycia, jak nauczyć się szyć na maszynie, moje prace, sukienka carla, sukienka carla burda, sukienka pudełkowa, sukienki, szpilka hobby restaurant, wrocław
Kiedy wysiadam z samochodu na parkingu gdzieś we Wrocławiu, za każdym razem czuję niesamowity przypływ energii. Mam ochotę wskoczyć w elegancką sukienkę, założyć czerwone szpilki, pomalować oczy i usta, w ręce trzymać torbę z laptopem, nasunąć na nos okulary i iść dziarskim krokiem prze wrocławski rynek o poranku....
Wrocław jest moim miastem. Miastem, które kocham nad życie, z którym wiążą się najlepsze wydarzenia w moim dorosłym życiu. Spędziłam w tym mieście naprawdę sporo pięknych lat. Nie jestem wrocławianką z urodzenia, ale czuję się wrocławianką z wyboru. We Wrocławiu doświadczyłam moc bezinteresownej pomocy. To w tym mieście mam sporo znajomych i wspomnień. To we Wrocławiu szybciej zabiło mi serce do mojego - już dzisiaj - Moonsza i na świat przyszły moje dzieci. Również we Wrocławiu osiągnęłam zawodową satysfakcję. Żyłam w tym mieście i zmieniałam się wraz z nim....do czasu, bo przyszedł czas na zmiany....
Kiedy kilkanaście dni temu podjęliśmy decyzję z Moonszem, że Dzień Dziecka spędzimy właśnie we Wrocławiu, postanowiłam uszyć dla siebie sukienkę a nawet włożyć czerwone szpilki.....Ostatecznie wysiadając z samochodu na parkingu, nie miałam sobie ani szpilek, ani sukienki. Ba! Miałam wygodne, bezpieczne spodnie.....Sukienka uszyta w sobotni wieczór (specjalnie na wyjazd do Wrocławia) została w domu...
Wrocław przywitał nas piękną pogodą. Plan na zwiedzanie mieliśmy ambitny, bo chcieliśmy w programie zmieścić potrzeby dzieci oraz swoje oczekiwania. Dla każdego coś dobrego, bo jak Dzień Dziecka to zabawa na całego!
Start na parkingu w Galerii Dominikańskiej - tam zostawiliśmy samochód. Zakup biletów w automacie i krótka, ale ciekawa wycieczka tramwajem do Zoo - tramwaj na specjalne życzenie córki. Cieszyłam się bardzo, że bilety do zoo kupiłam dzień wcześniej przez internet, bo kolejki do kas pewnie by nas zniechęciły do odwiedzin. Radość jednak nie trwała długo, bo po wejściu okazało się, że zoo przeżywa małe oblężenie. Piękna pogoda, ludzi wszędzie dużo, nawet bardzo. Kolejka do Afrykarium odstraszyła nas na jedno okrążenie z lodem w ręku. Docelowo stanęliśmy jednak na końcu ogonka...Nam się odległość do wejścia skracała a kolejna znacznie wydłużała - nawet trudno było zauważyć jej koniec.
Powrót z zoo do centrum Wrocławia już drogą wodną. Statek to życzenie syna. Miła podróż rzeką Odrą z podziwianiem widoków i końcowym przystankiem na Ostrowie Tumskim. Spacerek w kierunku rynku z sentymentalnym wzdychaniem do mijanych miejsc, odpowiadaniem na pytania dzieci, wspominaniem....
Kolejny punkt programu był dla Mamy - wizyta na rynku i w Szpilce - szyciowej knajpie, o której dużo czytałam. Zatem byłam, widziałam.... Czy mi się podobało? Sama pracownia bardzo przyjemna i przytulna, zapraszała do szycia. Niestety obsługa restauracji nie miała wiedzy ani o harmonogramie ani o cenach kursów/warsztatów. Zostałam odesłana do 'fanpejdża' Atelier Szpilki. Szkoda, bo myślałam, że przyjdę, zobaczę, porozmawiam i może się skuszę na jakiś kurs w przyszłości.
Koniec naszej wycieczki to coś dla taty. Dojazd samochodem do ulicy Na Grobli i króciutka, choć bardzo fajna przeprawa przez rzekę kolejką linową - Polinką. Kurs w stronę Politechniki, spacerek i powrót również drogą powietrzno-linową. Polinki nie było, kiedy mieszkaliśmy we Wrocławiu. Fajna atrakcja za niewielkie pieniądze. Polecam!
Wycieczka do Wrocławia była niezwykle udana, choć męczył mnie fakt, że moja pierwsza własnoręcznie uszyta sukienka będzie musiała znowu czekać.Wstałam więc rano, założyłam czerwone szpilki, ubrałam sukienkę, włożyłam na nos okulary przeciwsłoneczne a torbę z laptopem zamieniałam na tableta....i poczułam tę moc!
Długo się zabierałam za uszycie tej sukienki. Tak szczerze mówiąc, to o uszyciu sukienki marudzę już od roku. Podejmowałam nawet dwie czy trzy próby uszycia różnych sukienek, ale bez zadowolenia z efektu finalnego. Tym razem wszystko potoczyło się inaczej. Tkanina, to śliczna granatowa dzianina pikowana, którą wygrałam w konkursie u By Mondfee. Swoją drogą autorka tego bloga jest z....Wrocławia:) Podejrzewam, że dzianina, którą dostałam od niej została zakupiona również we Wrocławiu....
Nie mam doświadczeń w szyciu sukienek, więc nie porywałam się na nic trudnego. Sukienka Carla z Burdy Szkoła Szycia Szycie krok po kroku 1/2014 - prostota, czyli to, co kocham najbardziej. Skroiłam więc materiał i po wielu dniach leżakowania wyciętych kawałków, zabrałam się w sobotni wieczór za szycie. Najbardziej bałam się zaszewek na biuście i chyba niepotrzebnie. Nie wiem czy wyszły mi dobrze czy źle, czy są w odpowiednim miejscu, ale na moje mało wprawione oko jest dobrze. Nic się nie marszczy, nic się nie ciągnie....
Po zaszewkach zostało tylko zszyć wszystko w całość. Troszkę wyszły mi inne rękawy niż w modelu na zdjęciu Burdy, ale pewnie dlatego, że inaczej wszyłam kliny na ramionach niż trzeba było. W efekcie musiałam zrobić małą zakładkę na rękawie, co wcale nie wygląda źle a nawet mi się podoba. Moją zmianą jest również długość rękawa - wydłużyłam je nieznacznie, aby sięgały do łokcia. Podłożenia rękawów i dołu sukienki to już ręczna robota. Tym sposobem mam sukienkę!
Lubię swoją sukienkę. Nawet bardzo. Założyłam i śmigałam w niej dzisiaj po mieście z energią, której tak bardzo mi ostatnio brakowało. Nie napiszę, że czułam się pięknie, ale na pewno czułam się dobrze. Muszę się Wam przyznać, że nie pamiętam już kiedy miałam na sobie sukienkę :) Nie mam figury modelki, mam ciut za dużo ciałka, sporo kompleksów a w związku z tym, odwieczny problem jak to wszystko ukryć. Taka prosta, pudełkowa sukienka spełniła moje oczekiwania. Jej luźna forma absolutnie mi nie przeszkadza. Czuję, że wraz z tą sukienką nastąpił jakiś przełom i powstaną następne. Zabieram się już za poszukiwania innych modeli....
28 komentarzy:
Zaangażowałam się w 100% tworząc ten post. Teraz czas na Ciebie, bo przecież wspólnie tworzymy ten blog, choć ja nim administruję. Będzie mi niezwykle miło, jeżeli:
a) zostawisz komentarz pod wpisem - każde Twoje słowo to dla mnie cenna wskazówka i sygnał, że jesteś ze mną
b) polubisz mój profil na FB - dzięki temu będziemy w ciągłym kontakcie
c) możesz mnie śledzić na Instagram i Pinterest, gdzie oprócz szyciowych tematów pokazuję troszkę mego prywatnego życia, ale uprzedzam - nie robię tego zbyt często (brak odpowiedniej ilości czasu)
Jeżeli ten wpis uważasz za cenny, podziel się nim proszę ze znajomym, udostępnij na swoim profilu w mediach społecznościowych.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fajne nogi - mus szyć sukienki! :D
OdpowiedzUsuńSukienki mogę szyć, tylko gorzej z ich noszeniem....ale może się przemogę...
UsuńJak to nie chodzisz w sukienkach- z takimi nogami? Kobieto! Jak możesz? Sukienka śliczna :) Też się zbieram w sobie. Tylko ja naprawdę mam za dużo ciałka a nie tylko się zgrywam :)
OdpowiedzUsuńNogi to chyba jedyne, co mogę eksponować :) Odczucia odnośnie ciałka każdy ma inne. Dla mnie - mus się ujędrnić, ale jakoś tak...hm....Dziękuję za miłe słowo odnośnie sukienki :)
UsuńŚliczna! Fotograf tylko kiepski... Nogi idealne, sukienka śliczna a głowa ścięta :)
OdpowiedzUsuńToJaEwa
Fakt, fotograf się nie popisał :)
UsuńZ takimi nogami ???? Sukienki, sukienki, sukienki od kwietnia do października :) a z tym ciałkiem to czysta kokieteria...
OdpowiedzUsuńTo nie jest kokieteria, tylko dobry model sukienki maskujący wszystko....dlatego tak ją polubiłam:)
UsuńNooo... nogi zacne :) I przyłączam się do opinii, że to grzech z Twojej strony je spodniami zasłaniać. No a sukienka przepiękna - machnij sobie kilka takich w różnych kolorach, bo ten fason Ci służy. Gratuluję bardzo udanego debiutu :D
OdpowiedzUsuńCo Wy wszyscy tak z tymi nogami....
UsuńW sumie to nie taki debiut :), bo próby podejmowałam wcześniej, ale to jest pierwsza rzecz, którą uszyłam i nosiłam cały dzień :) Cieszę się, że Ci się podoba. Ja za każdym razem kiedy patrzę na Twoje kiecki, które uszyłaś i nosić to też chcę takie mieć....tylko Ty preferujesz takie z dołem z koła/półkoła, itp a ja raczej...hm....sama nie wiem jakie, bo dopiero poszukuję....
to ja też się pozachwycam. Nogi piękne, fason odpowiedni, bo tylko eksponuje atuty. Pięknie :)
OdpowiedzUsuń:))) Dziękuję :))))
UsuńZaraz, zaraz, to na tych zdjęciach jest ktoś, kto "ma za dużo ciałka"?!
OdpowiedzUsuńNo, Koleżanko, tylko mi tu bez kokieterii proszę:)). Przepiękne nogi, smukła sylwetka.
Szkoda życia, by najlepsze lata marnować, narzekając na samą siebie.
Wiem, co mówię, bo sama w młodości tak postępowałam. Dlatego teraz abstrahuję od swoich nadliczbowych kilogramów (a wierz mil, jest ich naprawdę sporo) i zamierzam cieszyć się wiosną. Oby na samych tylko deklaracjach się nie skończyło, my, kobiety wiemy jak to jest:)).
Moja uwaga: jeśli ktoś dobrze wygląda w tych obecnie modnych luźnych kreacjach, to nie jest z nim jeszcze tak źle. Ja ostatnio nawet wolę ich nie mierzyć - w każdej takiej wyglądam jak stóg siana. Jestem, póki co, skazana na noszenie tych mniej modnych, lecz bliższych ciała (co nie oznacza, że opiętych, nie, nie:).
To nie jest kokieteria...serio....Mam ciałka tu i ówdzie znacznie więcej niż miałam i chciałabym mieć. Może w oczach osób postronnych wygląda całość ok, ale wiesz jak to jest...wstaję rano, zapinam spodnie i widzę oponkę, którą ta sukienka - przyznać muszę - bardzo ładnie maskuje i niweluje. Nogi zawsze miałam szczupłe bez względu na to, ile ważyłam, więc może patrząc na nie można odnieść wrażenie, że cała wyglądam tak jak nogi. Choć żeby nie było, że narzekam - nie narzekam :) Dziękuję za cenne i mądre bardzo słowa. Trafiły do mnie...
UsuńCo tam ciałko, kochanego ciałka nigdy za wiele, nogi śliczne i tego trzeba się trzymać :)
OdpowiedzUsuńSukienka prosta, elegancka, pasuje na wiele okazji ...och zazdroszczę umiejętności szycia;)
pozdrawiam cieplutko;)
Dziękuję:)
UsuńJestem pod wrażeniem! Barwo, a Wrocław to także swego czasu było i moje miasto z wyboru. Przez wiele lat :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ! Wrocław na zawsze zostanie moim miastem, gdziekolwiek nie będę :)
UsuńJa zawsze chciałam odwiedzić Wrocław, a jak mi się udało wyrwać na jeden dzień to cały czas padało... ale muszę tam wrócić !
OdpowiedzUsuńA co do sukienki to świetnie w niej wyglądasz :) Nie wiem dlaczego masz kompleksy. Tak jak wcześniej pisały poprzedniczki masz nogi jak nie jedna nastolatka mogłaby pozazdrości także czekamy na więcej sukienek ;)
Koniecznie wróć do Wrocławia! Jest tyle pięknych miejsc do zobaczenia, do pochodzenia...
UsuńNie wiem w którym miejscu masz za dużo ciałka,ja nigdzie nie zauważam żadnego nadmiaru : ). Zauważam natomiast nogi stworzone do noszenia sukienek-jest bosko,a kompleksy pora zakopać gdzieś głęboko pod płotem albo utopić w studni jakiejś : ))). We Wrocławiu nigdy nie byłam ale słyszałam,że jest piękny,kiedyś na pewno to sprawdzę : ). Dziękuję za cudowny list na który na pewno za jakiś czas Ci odpiszę : ). Udanego weekendu Ci życzę i kolejnych pięknych sukienek na Twojej szyciowej drodze : )))
OdpowiedzUsuńMoże przyjdzie taki dzień, że zapomnę o tym, co mnie hamuje do noszenia sukienek i zaczne je nosić. Kto wie :) Dziękuję i niezwykle mi miło, że masz ochotę raz jeszcze do mnie napisać. Fajnie!
UsuńAle mi zrobiłaś przyjemność tym postem! Bardzo się cieszę, że sukienkę ( bardzo udaną) zaprezentowałaś na tle Wrocławia, mojego rodzinnego miasta, którego nie zamieniłabym na żadne inne. Stwierdzam to po pomieszkiwaniu w innych miejscach, w tym za granicą:)
OdpowiedzUsuńJest i Zoo, niedaleko którego mieszkam, i biurowiec przy pl. Dominikańskim, przy budowie którego aktualnie pracuję, i tzw. serowiec, w którym studiowałam! Jest i świetna sukienka z dzianiny właśnie z Wrocławia i to w fasonie, który uwielbiam i też w pikówkowym granacie sobie uszyłam (http://bymondfee.blogspot.com/2014/08/ale-w-koo-granatowo.html), Wyglądasz świetnie (choć bez głowy :) i biorąc pod uwagę atrybuty Twojej figury powinnaś nie zdejmować sukienek! Pozdrawiam serdecznie
Troszkę się naczekałaś na efekty szycia z wygranej u Ciebie tkaniny. Jeszcze druga czeka na uszycie...u mnie to jednak jest tak ciężko z szyciem na miarę, że zbieram się i zbieram....
UsuńZazdroszczę miejsca zamieszkania. Okolice ZOO to piękna część miasta. Plac Dominikański był miejscem, które każdego dnia mijałam w drodze do pracy...
Naprawdę nie wiem skąd u Ciebie te kompleksy.
OdpowiedzUsuńSukienka bardzo mi się podoba! Noś koniecznie jeśli sprawia, ze czujesz się dobrze.
Agnes, tak to już jest w babkami - każda z nas ma swoje coś :) Cieszę się, że sukienka Ci się podoba. Pozdrawiam
UsuńJa też kocham Wrocław miłością niezmienną od lat. To miasto ma moc! A Ty moja dorga wyglądasz fantastycznie.Za dużo ciałka??? No wiesz?!
OdpowiedzUsuńWrocław nie można nie kochać :) Dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam
Usuń