grudnia 15, 2014

Gdy się człowiek spieszy to....kupuje w sklepie:)

Moje szycie to szycie powolne. Nie spieszę się, nie gonię, bo żadne terminy nade mną nie wiszą. Zazwyczaj....Tym razem sama sobie narzuciłam termin. Miał to być prezent. A jak prezent to wiadomo, że musi być na konkretny dzień a czasu mało. Bardzo mało, bo i potrzeba niespodziewanie się pojawiła...

Nie miałam problemu z tym, co chcę uszyć, więc przynajmniej etap koncepcyjny miałam z głowy. Uszyć chciałam coś, co potencjalnej obdarowanej bardzo się u mnie kiedyś spodobało. Koszyk. Uszyłam kiedyś taki ( klik) i chciałam uszyć podobny, tylko w ulubionej kolorystyce nowej właścicielki. Tkaniny były, chęci były, czasu jakby mniej, ale do zrobienia. Szycie koszyka to nie jest jakaś wielka filozofia, choć taki kombinowany - czyli składany z kilku różnych tkanin - to troszkę więcej wymaga pracy. Plan był, więc po powrocie do domu planowałam wieczorkiem usiąść i uszyć.

Planować to sobie mogę....Odbieram dziecię ze szkoły, marudzące już, że głowa boli, że nóżki bolą. Rzut okiem, dotknięcie czoła - oznak widocznych zewnętrznych choroby brak. Samopoczucie jedynie kiepskie. Wracamy do domu, dziecię pod koc, ja wyciągam tkaniny. Mierzę, kroję, pasuję. Dziecko marudzące troszkę, narzekające....Maszyna nie zając, nie ucieknie. Przytulam, utulam, czytam, opowiadam. Tak mijają dwie godziny, robi się wieczór. Siadam ponownie do robótki. Prasuję, zszywam pierwsze elementy. W międzyczasie okazuje się, że jednak choroba jakaś będzie, bo temperatura rośnie. I tak biegałam między maszyną o dzieckiem do późnych godzin wieczornych. Starałam się szyć, starałam być i odganiać chorobę i ani jedno, ani drugie mi nie szło. Uszyłam, co uszyłam i zostawiłam....dla siebie....a prezent kupiłam w sklepie. Szycie Mamy trudne się staje, kiedy choroba dziecko dopiero rozkłada. Ba! Nawet jest niemożliwe - przynajmniej u mnie:)

Tak więc oto przedstawiam Wam koszyk. Miał być kopią i jest kopią, ale niezbyt doskonałą. Zapytacie - ale co mu dolega? Ano dolega:) Wypustka koślawo troszkę wszyta, ściegi ozdobne po fantazyjnej linii prostej biegną, guziki jakoś zbyt słabo się trzymają... Jak widać nie zawsze i nie wszytko mi się udaje. Całość do poprawki by się nadawała:) Nie dane mu jednak będzie przejść lifting, bo już ozdrowiałe dziecię zabrało i na swoje drobiazgi wykorzystało. A już miałam pomysł, żeby Fredkowi z przyjacielem domek w nim zrobić......


9 komentarzy:

  1. Zapewne jak zwykle się siebie czepiasz :-) Ale z drugiej strony, jak już Tobie - Królowej Wypustek owa wypustka ciut koślawa wyszła (dla mnie pewnie byłaby perfekcyjna), to musiałaś być naprawdę zakręcona, ale przede wszystkim przejęta dziecięcymi bolączkami... Czyli czasem trzeba szycie sobie jednak odpuścić i proczekać na bardziej sprzyjające okoliczności. Szkoda, że też tego nie praktukuję ;-)
    Ciepła, czasu i zdrówka dla Was!
    J.

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi koszyczek sie baardzo podoba :))) A jezeli chodzi o plany ,to najlepiej nie planowac poniewaz wtedy to juz wcale nici ze wszystkiego :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze mówisz. Planowanie jest potrzebne, ale po cichu:)

      Usuń
  3. Piękny koszyczek,ja tam nie widzę żeby jakaś wypustka koślawa była ; ). A co do planowania to ja też właśnie się przejechałam...Wszystko sobie ładnie poukładałam już w niedzielę na cały obecny tydzień,wszystkie zamówionka zrealizowałam jak się należy więc plan był taki,że teraz to już tylko szycie prezentów dla najbliższych,sprzątanie i dekorowanie mojego przybytku a tu wczoraj trach... Zjawia się znajoma z zamówieniem na poduszki w ilości sztuk 12+kilka jeszcze drobiazgów...O matko boso,myślę sobie,za jakie grzechy ? Chyba przeczuwałam tą poduszkową katastrofę,skoro zamówiłam wypełniacz,he,he,wróżka czy co ? ; ). Zdrówka dla Was wszystkich : ).

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale ja na serio nie widzę, co jest tym koszyczkiem nie tak - śliczny wyszedł, bardzo mi się podoba połączenie i tkanin i wypustek itd.
    A co do spieszenia się, to wiadomo przecież, że im mniej mamy czasu, tym bardziej pod górkę wszystko idzie, a na dzieci w tym względzie zawsze można liczyć. Mam nadzieję, że ta choroba to nie było nic poważnego i już dziecię jest w porządku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda stara jak świat, że gdy się człowiek spieszy to....:) Pozdrawiam

      Usuń
  5. Jak dla mnie jest piękny i nie widzę, żadnej krzywej wypustki !
    Zawsze tak jest, że jak się spieszymy to przez stres wychodzi nie tak jakbyśmy chcieli niestety, ale ze wszystkim trzeba sobie radzić :)

    OdpowiedzUsuń

Zaangażowałam się w 100% tworząc ten post. Teraz czas na Ciebie, bo przecież wspólnie tworzymy ten blog, choć ja nim administruję. Będzie mi niezwykle miło, jeżeli:

a) zostawisz komentarz pod wpisem - każde Twoje słowo to dla mnie cenna wskazówka i sygnał, że jesteś ze mną
b) polubisz mój profil na FB - dzięki temu będziemy w ciągłym kontakcie
c) możesz mnie śledzić na Instagram i Pinterest, gdzie oprócz szyciowych tematów pokazuję troszkę mego prywatnego życia, ale uprzedzam - nie robię tego zbyt często (brak odpowiedniej ilości czasu)

Jeżeli ten wpis uważasz za cenny, podziel się nim proszę ze znajomym, udostępnij na swoim profilu w mediach społecznościowych.

TOP